Ostatnia wieczerza

Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina
przejścia z tego świata do Ojca,
umiłowawszy swoich na świecie,
do końca ich umiłował. J 13, 1.

Już Zbawca spełnił Boskie swe zadanie:
Cudami dowiódł posłannictwa swego,
Rozszerzył prawdy niebieskiej poznanie
I wzniósł fundament Kościoła Świętego,

Wybrawszy posłów do opowiadania
Wszemu stworzeniu Królestwa Bożego
Lecz pozostało dzieło swe uwieńczyć,
Dając się w końcu za prawdę umęczyć.

Rozmyślanie

Pan Jezus powiada: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Jakoż daje ten dowód miłości Swojej ku nam, kładąc swe życie za zbawienie nasze i to w sposób najboleśniejszy, najhaniebniejszy zarazem, bo umiera zawieszony na drzewie, pomiędzy łotrami, podniósłszy wprzód bicze, policzki i wszelkiego rodzaju zniewagi, katusze i urągania.

Lecz oprócz tego najwyższego dowodu miłości, jaki nam dał w Męce swojej, pozostawił jeszcze Zbawiciel inne dowody, niemniej zdumiewające, choć nie tak wstrętne dla natury, jak śmierć krzyżowa, a mianowicie, ukazał nam swe dziedzictwo w Niebiosach i zostawił samego Siebie na pokarm na ziemi.

Ten, co przyszedł z Nieba na to, aby się wydał na śmierć za grzeszny rodzaj ludzki, umiłowawszy swoje, aż do końca je umiłował, tj. posunął miłość swa do ostatecznych krańców możliwości. Nie tylko wylał za nas do ostatniej kropli Przenajświętszą Krew swoją, nie tylko zamkniętą dla nas bramę Królestwa Bożego na nowo nam otworzył, lecz nie chcąc pozostawić nas na ziemi po odejściu swym sierotami, postanowił pozostać z nami aż do skończenia świata, pod skromnymi postaciami Chleba i Wina, dając nam Ciało swe Boskie za pokarm, a Krew swą za napój w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza.

Refleksja

„Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 54). Czy dla chrześcijanina, co ma wiarę, potrzeba innej zachęty do skwapliwego przystępowania do Stołu Pańskiego.

Lecz czemuż się dzieje, iż pomimo, że tak potężne pobudki i tak zachęcające przykłady, co by nas do jak najczęstszej Komunii skłonić powinny, ogromna większość wiernych tak rzadko dziś i tak opieszale z dobrodziejstwa tego korzysta. A i ci nawet, co częściej do Pańskiego Stołu przystępują czy odnoszą stad przyrzeczone przez Pana owoce? Jeśli zaś nie, to jaka jest tego przyczyna? Niestety! Nie masz podobno innej na te pytania odpowiedzi, nad to upokarzające wyznanie, iż zbyt słaba jest wiara nasza, a słabsza jeszcze miłość.

Nie marnujmy tylko (tej łaski, ani nie lekceważmy, a przy ciągłym odnawianiu się przez modlitwę i Święte Sakramenty, coraz żywiej odczuwać będziemy za jej sprawą każde zbliżenie się do Źródła Żywota, jak widzimy na przykładzie świętych, którzy gotując się należycie do Komunii, coraz gorętszym pałali ogniem miłości Bożej, mimo że szczęścia tego codziennie dostępowali. Naśladujmy ich przeto, a tychże co i oni doznamy skutków.

Postanowienie

Naśladujmy zwłaszcza Najświętsza Pannę: starajmy się o równą Jej czystość duszy i gorącość miłości, a wówczas nie tylko z radością i pożytkiem spieszyć będziemy do Uczty Eucharystycznej, ale odchodząc od niej poczujemy w sercach naszych nowy zasób życia i nadprzyrodzonej siły, zaczerpnięty ze Źródła Łaski. Gdyby jednak pomimo najtroskliwszego przygotowania się płynące z ułomności upadki przy częstej nawet powtarzały się Komunii, upokarzajmy się z nich bardzo, nie zaniedbujmy wszakże uczęszczania do Stołu Pańskiego, chyba na rozkaz spowiednika.

Trwogi zaś sumienia uspakajajmy słowami św. Franciszka Salezego, który powiada, iż dwojakiego rodzaju ludzie potrzebują częstej Komunii: doskonali, by wytrwać, a słabi, by umocnić nieudolność swoją. Postanówmy starać się odtąd, by często i godnie do Komunii św. przystępować.

Dopomóż nam w tym, o Maryjo!

Możesz również polubić…