Osamotnienie Maryi

Ustają moje oczy spoglądając ku Twemu słowu,
kiedyż mnie pocieszysz? Ps 119, 82.

Wiec, o Pani, przez łzy ciche
Lane w samotności,
Przyjm te nasze pieśni liche
Jako hołd miłości.

I my przecie łzy ronimy, choć nie takie święte,
Skrusz więc sieci, w których tkwimy
Przez czarta rozpięte.
Pociesz Matko, dodaj siły,

Wspieraj nas w potrzebie
Spraw, by kiedyś Syn Twój miły
Chciał nas przyjąć w Niebie.

Rozmyślanie

Jakkolwiek boleść Maryi po stracie św. Józefa była głęboka i dotkliwa, dusza Jej wszakże nie odczuła jej tak silnie, jak owo stanowcze rozstanie się z Jezusem, co na trzy lata mękę Jego uprzedziło.

Nie śmierć wprawdzie zabierała tu Jej Najmilszego Syna; odchodził On od Niej pełen życia i zdrowia, ale odchodził bezpowrotnie, a Jej nie wolno było towarzyszyć Mu nawet, bo to nie wchodziło w plany Opatrzności.

Lecz w jakimże źródle czerpała Maryja te nadludzka siłę, kiedy nie miała przy sobie Jezusa, co jednym słowem, jednym spojrzeniem, umiał tak skutecznie umysł oświecić, zapalić serce i umocnić wole, iż wszystko łatwym i pożądanym się stawało?

W Jego to Przenajświętszym Sercu czerpie Ona i po rozstaniu wszystkie zasoby życia wewnętrznego, bo chociaż odstąpiła Ją obecność Jego osobista, łaską swą wszakże nie przestał On nigdy w duszy Jej gościć.

I teraz, jak przedtem, główną Jej siłą i najskuteczniejszą, stanowi ta głęboka wiara, że Jezus jest Wcielonym Bogiem, a więc wola Jego to objaw niewątpliwy Mądrości niestworzonej.

Cierpi wprawdzie nad tym macierzyńskie Jej Serce, ale wierzącej i miłującej duszy to jedno wystarcza, że tak Mu się podobało. Wola zaś Jego to jedyna dla Niej nieomylna norma postępowania.

Refleksja

O jak łatwo wówczas najcięższy nawet Krzyż dźwigać, kiedy się czuje, że Jezus własnym podtrzymuje go ramieniem i sam ukazuje niedaleką metę, gdzie cierniową koronę na promienny zamieni wieniec.

Lecz jak ciężko, jak trudno wstępować na Kalwarię, kiedy Pan obecność swą zatai, i żadnym znakiem, żadnym serca drgnieniem, poznać nam nie da, że los Go duszy naszej obchodzi, że Mu są miłe prace i wysiłki nasze!

O jakże cenne jest wówczas dla tak udręczonej duszy wspomnienie osamotnionego życia Maryi.

Dusza wierna, ilekroć bywa trapiona oschłością i opuszczeniem, tym się pocieszać winna, że skoro dobrowolnym grzechem Jezusa z wnętrza swego nie wyrugowała i skoro najgoręcej owszem pragnie, by On bez podziału w sercu jej panował, to nie ma powodu lękać się, aby ją odrzucił Ten, co dla jej zbawienia na krzyżu umarł.

Nie darów przeto lecz Dawcę szukajmy, chociażby stroma i ciernista prowadziła doń ścieżka. Tak postępowała Maryja, tak postępowali święci Jej naśladowcy, tak i my też postępować usiłujmy.

Postanowienie

Choć teraz przeto owej szalonej z Dobroczyńcą walki zaniechajmy. Choć teraz kornie przyznajmy się do winy, a obrzydziwszy sobie dotychczasowa niewdzięczność naszą, szczerze postanówmy wszelkie raczej przenieść próby i utrapienia, niż chociażby raz jeszcze wygnać dobrowolnie Jezusa z wewnętrznej świątyni duszy.

Gdyby zaś dla wypróbowania wierności i bezinteresownego przywiązania naszego podobało się Panu obecność swoją w sercu naszym zataić, nie trwóżmy się wówczas i nie upadajmy na duchu, lecz wołajmy raczej z setnikiem: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie”.

Oto postanawiamy już odtąd niezachwianie stać przy chorągwi Chrystusowej, wśród największych nawet ciemności i utrapień wewnętrznych, wspieraj nas tylko w tym postanowieniu, o Maryjo!

Możesz również polubić…