W drogę za gwiazdą…

Zadziwiająca jest postawa mędrców przybywających ze Wschodu do małego Betlejem. Ich pragnienie oddania hołdu nowonarodzonemu Królowi jest tak wielkie, że bez wahania wyruszają w daleką i nieznaną drogę, na której jedynym drogowskazem jest gwiazda jaśniejąca pośród ciemności.  Ile determinacji i wytrwałości w ich podążaniu do celu, ile wiary w to, że na końcu drogi rzeczywiście spotkają Tego, którego szukali, pomimo tylu niewiadomych. Zapewne nie spodziewali się, że ich poszukiwany Król będzie miał swój pałac w małej stajence, lecz bynajmniej nie zraził ich ten widok – „padli na twarz i oddali Mu pokłon”. Rozpoznali Boga w tym co zwyczajne, ponieważ mieli otwarte, pokorne serca, bez wygórowanych wyobrażeń.

Przeciwieństwem do postawy mędrców jest zachowanie Heroda, który wprost przepełniony jest lękiem i strachem – czuje się  mocno zagrożony. Ktoś kto jest niepewny swojej sytuacji lubi wszystko dokładnie wiedzieć, aby – na swój ludzki sposób – zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Można to zauważyć u Heroda, który w strachu wypytuje arcykapłanów o Mesjasza, oraz samym mędrcom nakazuje „starannie wypytać się o Dziecię”. Herod traci grunt pod nogami, nie chce otworzyć się na nowe światło, nie daje sobie szansy na poznanie Miłości. Dlatego, że tak kurczowo trzyma się swojej wizji życia – traci w zasadzie wszystko. Zostaje mu tylko lęk, niepokój, niepewność i ciemność.

A gdzie w tym wszystkim jestem ja ? Bliżej mi do otwartości i prostoty mędrców czy obaw i podejrzliwości Heroda? Dziś mogę się nad tym zastanowić wpatrując się w żłóbek i wciąż na nowo kontemplując wielką tajemnicę Objawienia się Boga w ludzkim ciele. Niech to spotkanie z Jezusem przemienia nasze serca, abyśmy już nie chcieli wracać na stare, utarte, może dobrze znane drogi , ale z nadzieją podążali nową ścieżką wyznaczoną przez Tego, który jest Miłością.

Możesz również polubić…