I Niedziela Wielkiego Postu

Zaprzeć się siebie…

„Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”. „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. To słowa Ewangelii, które przeszywają człowieka na wskroś. Do których wciąż się wraca, które niepokoją i pociągają jednocześnie. Wracają raz po raz zwłaszcza w Wielkim Poście. Każda Droga Krzyżowa, każde rekolekcje, Gorzkie Żale, kazanie pasyjne – o nich przypominają. Słowa Jezusa są apelem do wolności człowieka. Wiara wyklucza przymus. Jest decyzją osobistą. Podjętą raz i wciąż odnawianą. Wiara jest podążaniem za Jezusem, moja droga życia ma stać się naśladowaniem Mistrza. Nie da się na tej drodze nie trafić na krzyż, czyli na cierpienie z powodu miłości. Czy ja tego naprawdę chcę? Nikt nie chce bólu, odrzucenia, śmierci czyli tego wszystkiego, co oznacza krzyż. Rzecz w tym, żeby zobaczyć w Jezusie miłość, największą miłość, i dać się jej poprowadzić.

„Zaprzeć się siebie”. Czyli przyjąć to, że nasze plany na życie krzyżują się z czymś, co wydaje się nam ponad siły, za trudne, nie do przyjęcia. I wtedy nie trzeba się buntować, ale iść za Nim, wpatrując się w Jego ubiczowane plecy. Wierność ma kształt krzyża. Ludzkie „ego” nie umiera łatwo. Dlatego to zmaganie się z pokusami trwa całe życie. Ten wybór trzeba podejmować każdego dnia od nowa. Każde powołanie ma swój ciężar. Wierność Jezusowi kosztuje. Dobro jawi się jako wybór trudniejszy niż zło. Miłość jest zgodą na danie siebie do końca. Boimy się tego ryzyka. Nie chcemy tracić życia. Chcemy zachować coś dla siebie.

Pan powiada: „kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”. Paradoksalna logika miłości. Dając tylko pozornie tracę. Ostatecznie zyskuję. „Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” Jezus mówi: „zapanuj nad sobą, zatroszcz się o własne zbawienie, spróbuj ocalić siebie, walcz z pokusami tego świata”. Jak to zrozumieć, przecież dopiero co zostałem zaproszony, aby „zaprzeć się samego siebie”? Jest w tym kolejny ewangeliczny paradoks. Ten kto kocha, ocala siebie i ocala świat. Kto godzi się na cierpienie z powodu prawdy i miłości, ten idzie przez krzyż pustyni do zmartwychwstania. Staje się człowiekiem paschalnym, naśladowcą Chrystusa. Jeśli chcesz, możesz próbować tak żyć. Czy ja tego chcę?

Możesz również polubić…