III Niedziela Zwykła

Pierwsze wyzwanie

Jezus po swoim chrzcie opuścił Nazaret, a przemierzając okoliczne miejscowości nauczał, uzdrawiał i czynił cuda.

Dziś moglibyśmy powiedzieć, że stawał się coraz bardziej popularny, podążały za Nim tłumy…

W takich okolicznościach dotarł do Nazaretu. Jego rodacy śledzili każdy ruch Jezusa, by zobaczyć choć namiastkę tej cudowności o której słyszeli. Jak zanotował Ewangelista: „oczy wszystkich były weń utkwione”. Jednak, ci którzy tak bardzo spragnieni byli cudu, nie zobaczyli nikogo więcej niż cieślę z Nazaretu, Syna Józefa… 

Okazuje się, że stereotypowa ocena jest zbyt silna, by mogła przezwyciężyć oczywiste choćby znaki boskiego powołania. Dla Nazarejczyków Jezus był jednym z nich i nie mógł, w ich ciasnym myśleniu, być kimkolwiek więcej. Już przy powołaniu Natanala możemy przeczytać stwierdzenie: „Czy może być coś dobrego z Nazaretu”? Tym jednak różni się Natanael od rodaków Jezusa – On potrafi dzięki Słowu, przekroczyć swoje myślenie, oni natomiast tkwią w nim i nie chcą nic zmienić.

 

A jak jest w moim życiu? Czy dostrzegam wielkość Jezusa w Jego powszechności? Może właśnie ta powszechność, zwyczajność sprawiają, że zaczynam usilnie szukać czegoś więcej?

 

Czy jednak, to „coś więcej” istnieje? Jezus daje nam siebie całego w Swoim Słowie i Eucharystii. Prośmy więc by dał nam oczy przepełnione wiarą, byśmy w tej prostocie potrafili dostrzec wielkość Boga.

Możesz również polubić…